Czy samochody z napędem wodorowym to rozwiązania przyszłości, czy też należy ona do aut elektrycznych? Które z marek są najbardziej zaawansowane w pracach nad takimi maszynami?
Choć o wodorze słyszymy wiele, choćby w kontekście Europejskiego Zielonego Ładu, to wciąż istnieją głosy, że nie tak szybko oprzemy na nim energetykę i przede wszystkim transport.
Myślenie o wodorze w kontekście paliwa przyszłości wydaje się mieć racjonalne przesłanki. Przecież właśnie ten pierwiastek jest najbardziej powszechny we wszechświecie i może stanowić czyste paliwo, które jako skutek uboczny wykorzystania pozostawia jedynie wodę. Niestety, ale są tutaj także problemy, które dotyczą:
Rozważając przyszłość wodoru jako paliwa do samochodów, powinniśmy zwrócić uwagę na przeszłość. Wprawdzie Europejski Zielony Ład przewiduje poświęcenie miliardów euro na badania nad infrastrukturą wodorową i jej budowę, znaczne wydatki ponoszą też Chiny, Korea, USA czy Japonia, ale słyszeliśmy już w przeszłości o tym, że jesteśmy u progu wodorowej rewolucji.
Pierwsza „bańka wodorowa” pojawiła się w latach 70. XX w. i pękła w kolejnej dekadzie. Kolejną obserwowaliśmy w okolicach roku 2000. Okazywało się jednak, że albo technologia nie jest dość zaawansowana, albo jest zbyt droga. Jak będzie w przypadku zasilania samochodów wodorem?
W praktyce samochody na wodór posiadają silnik elektryczny, ale nośnikiem energii nie jest tu ogniwo galwaniczne, ale paliwowe. Różnica polega na tym, że ogniwa galwaniczne trzeba wcześniej ładować. W przypadku aut zasilanych wodorem produkcja energii odbywa się na bieżąco. Zaletą ogniwa paliwowego jest to, że wytwarza energię bez spalin i utleniaczy, produktem ubocznym jest zaś czysta woda.
Pomimo tego, że napęd wodorowy wydaje się mieć tak wiele zalet, to takie samochody jeżdżące po ulicach można policzyć na palcach jednej ręki. Dlaczego? Do końca 2019 jedynie ok. 10 tys. takich aut zostało sprzedanych. Problemy tkwią w:
Słuszną uwagą jest to, że coraz większa popularność aut napędzanych elektrycznie lub hybrydowo odwraca uwagę od możliwości zakupu maszyn z napędem wodorowym. Przede wszystkim te pierwsze auta są wygodniejsze w użytkowaniu, ich ceny spadają zaś z uwagi na skalę produkcji. Oczywiście i w przypadku napędu wodorowego cena mogłaby być niższa przy większej sprzedaży, ale nie ma zachęty do tego w postaci infrastruktury. Stąd inwestycje w nią mogą być przełomowe.
Upowszechnienie samochodów wodorowych, o ile się dokona, jest kwestią dłuższego czasu. Mamy już jednak na rynku pierwsze auta zasilane w ten sposób. Nieliczne z nich można kupić w Polsce.
Pierwsza generacja auta pojawiła się na rynku już w 2015 r. W 2019 r. był najpopularniejszym samochodem z napędem wodorowym na świecie, gdzie jednak 90% egzemplarzy zawędrowało do Korei Południowej. W Polsce, pomimo braku infrastruktury, sprzedało się 40 sztuk samochodów Toyoty.
Na razie Toyota deklasuje rywali, ale i oni mają już coś do powiedzenia na rynku. Mowa zwłaszcza o Hondzie Clarity Fuel Cell. Swoją przygodę z napędem wodorowym zakończył natomiast na obecnym etapie Mercedes, który zaprzestał produkcji GLC F-Cell z uwagi na zbyt wielkie koszty. Swoją propozycję szykuje BMW, które chce do 2022 r. wprowadzić na rynek model X5 iHydrogen Next.
Zdjęcie główne artykułu: Designed by Freepik